niedziela, 14 sierpnia 2011

Życiowa szansa Malinki

Zanim posądzicie mnie o kopię, przeczytajcie ten fragmencik: poprzedni blog nie wypalił, ale spodobał mi się pomysł dziewczyny. Spytałam ją, czy mogę odtworzyć akcję po swojemu i zgodziła się. Nie zdziwcie się, że niektóre wydarzenia przypominają te z bloga Frędzla.
-
Od czasu kiedy Malinka grając w prawdę i wyzwanie wyjawiła wszystkim, że jest dziewicą, nie wyszła na krok od swej drewnianej chatki. Wszyscy w królestwie kojarzyli ją jako cycasta dziewica na wydaniu. Każdy kolejny dzień żmudnego dziergania wełnianych penisów i opisywania tego w pamiętniku, wydawał się jeszcze dłuższy od poprzedniego. Malinka akurat siedziała wygodnie na bujanym fotelu czytając z sentymentem stare wpisy z pamiętnika, kiedy w jej życiu jeszcze się coś działo. Jeden wzbudził w niej największe emocje:

7 kwietnia 2010.
Kolejna nieudana próba przebicia pomidorem błony dziewiczej. Zaczęła mi się pocić cipka a potem leciała czerwona krewka. To chyba jakieś złe oznaki. Następnym razem użyję ogórka.  

Nie zdążyła nawet westchnąć, kiedy w chatce rozległo się głośne pukanie do drzwi. Wydało się to dziwne, ponieważ od pewnego czasu nikt nawet nie ważył się na nie spojrzeć. Malinka pośpiesznie schowała do szafy wszystkie utkane penisy, a tych uzbierała się całkiem pokaźna suma. Gościem okazał się Cinek Podrywacz znany bardziej jako Ulotker. Był on zarabiającym grosze nauczycielem, więc dorabiał jako men od roznoszenia gazet/ulotek. Przedstawił kobiecie pełną ofertę zajebistych pisemek.
-Malinka, kopę lat! Mam dla ciebie fajne gazety. ''Miesięcznik dla opornych'' po 2.50, ''Seksi spalone dziewczyny'' po 4.20, ''Fuckt'' po 3.50, ale oni tam kłamią. Dziewicom zawsze polecam ''Seksi dziewczyny''.
-Dlaczego?
-Nie wiem. Bierzesz coś?
Malinka po chwili zastanowienia doszła do wniosku, że gazeta to zawsze jakieś odchylenie od dziergania penisów.
-Biorę wszystko.
I tak kolejne godziny mijały w bardzo powolnym zaliczaniu ''Seksi dziewczyn'', ''Fucktu'' a w końcu ''Miesięcznika dla opornych''.  Jedno z tamtejszych ogłoszeń wprawiło niewiastę w osłupienie, zdumienie, szok.

Władczyni Marchewlandu potrzebuje kogoś, kto podtarłby jej tyłek i cieszył się, że miał zaszczyt obejrzeć szacowny królewski zadek. Przyjmę od zaraz.

Takie zajęcie wydało się dla niej jak najbardziej odpowiednie. Następnego dnia zaraz po rozprostowaniu kości i porządnym przeciągnięciu Malinka odruchowo złapała położoną wcześniej na nocnym stoliku garść wełny, po czym uświadomiła sobie, że dzisiejszy dzień nie będzie się koniecznie ograniczał na dzierganiu. Zaraz po ponownym przeczytaniu kawałka z gazety na ustach dziewicy pojawił się wielki banan. Ubrała beżową wiatrówkę, kropkowane galoty i zabrała się do wyjścia. Po dwudziestu minutach była na miejscu.

Kochany pamiętniczku, mam nadzieję, że nie zanudziłam Cię tymi codziennymi relacjami z dziergania penisów. Dzisiaj mam dla Ciebie coś całkiem nowego. Ten zamek był taki wielki! Momentami wydawało mi się, że był jeszcze większy od moich cyców. 

Jedyny problem stanowiły wrota zamku, z którymi Malinka za nic nie umiała sobie poradzić. W pewnej chwili w jednym z szeregowo rozstawionych okienek mieszczących się kilka metrów nad bramą, wychylił się stary dziad po trzydziestce.
-Nie może sobie panna poradzić? Poczekaj chwilę!
Zabrzmiał mężczyzna i dosłownie dwie sekundy później był już na dole.
-Jak pan to zrobił?!
Spytała wyraźnie zszokowana kobieta.
-Windę mamy. A wrota bardzo często się rypią, zaraz coś poradzę.
''Starzec'' wyjął z kieszeni coś na kształt długiego pręta i z wielkim rozmachem trzasnął w drewnianą bramę.
-AVADA KEDAVRA!

I teraz pamiętniczku, najlepsze. Pochwalił moje cycki i powiedział, że nigdy nie widział większych! Ja się nabrałam i weszłam do środka. Nie było wcale trudno znaleźć tej pindy, Marchewki a jej siedlisko nie było aż tak ściśle ukryte, jak to rozpowiada Megi. Drzwi z wyraźnym szyldem KRÓLOWA były dosłownie naprzeciwko wejścia. 

Malinka stanęła w progu i ujrzała odpoczywającą na tronie zielonowłosą królową Marchewkę, o której tak wiele słyszała. Obok niej dwie wyraźnie zmęczone kobiety o hawajskich strojach i kolorowych pióropuszach machające równie barwnymi wachlarzami w stronę swojej pani. Władczyni spojrzała obojętnie na swojego gościa i była nawet łaskawa się odezwać. 
-Hmm, Malinka-dziewica we własnej osobie... Czyżbyś wreszcie zrozumiała swoje błędy i przyszła dać się ubiczować?
Dziewczyna zdezorientowana i trochę niepewna, ale naturalnie bardzo pyskata i bezwzględna postanowiła potraktować Marchew tak, jakby potraktowała każdego innego człowieka.
-Te! Chcę...
I tutaj chwilowo zawiesiła głos celem wyjęcia z kieszeni ogłoszenia wyciętego z gazety, po czym dokończyła:
- Chcę być kimś, kto podtarłby ci tyłek i cieszył się, że miał zaszczyt obejrzeć szacowny królewski zadek.
-Malinko, nawet sobie tak nie żartuj! Nadajesz się co najwyżej do polerowania rogów tej od siedmiu boleści królowej reniferów, Megi. No, wachlujcie, wachlujcie, dziewczyny!
Kobieta wewnętrznie zgwałciłaby królową, ale w obawie o własną cnotę powstrzymała się od jakiejkolwiek pyskówki i pokierowała się w stronę wyjścia. W przejściu przeszkodziła jej jakaś pani o nieopanowanym szerokim uśmiechu z trójką rudych bobasów na rękach.
-TYY, JA CIĘ SKĄDŚ ZNAM!
Zawołała odwracając głowę w stronę Malinki. Dziki uśmiech nadal nie schodził jej z twarzy. Obie wyszły na korytarz, żeby nie przeszkadzać kochanej królowej w siedzeniu.
-Zgaduję... robisz w Macdonaldzie?
-Nie, jestem dziewicą.
-Ha, wiedziałam, że cię skądś kojarzę!
Rozgadana kobieta trajkotała coś jak najęta, podczas gdy bohaterka wpadła w stan osłupienia a jej myśli odbiegały całkowicie. W tej zboczonej głowie narodził się szyderczy plan. Pomyśleć, że sposobność do zemsty przyjdzie tak szybko. ''Marchew mnie olała, to ja podbiorę dzieci tej... tej...'' W mówieniu (bo rozmową tego nazwać nie można) przeszkodziła kobiecie Malinka.
-Jak ma właściwie pani na imię?
-No przecież przed chwilą powiedziałam! Jestem Czocher. Per Czocher. Sprzątam, piorę i gotuję, no i dzieci wychowuję. Taka no, gospodyni...
Mimo, że była druga, Malinka w zamyśleniu pożegnała Czochera mówiąc ''dobranoc''.

To był genialny plan zemsty! Jutro pójdę piechotą do Doliny Reniferów i razem z dziewczynami obmyślimy, jak podkraść tej gospodyni dzieciaki. Mam już nawet częściowy pomysł jak później przekabacić Czochera, żeby do nas dołączyła. Megi przecież od dawna nienawidzi Marchewlandu a tym bardziej Marchewy (pindapinda), teraz już rozumiem dlaczego... Muszę tylko zbudować tratwę, żeby jakoś przepłynąć rzekę oddzielającą obie krainy. Niusii zawsze daje się wykorzystywać, to dekiel, pomoże mi.

CDN